Spotkanie z Gwiazdą.
Oto epizod o zwyczajnym człowieku z nadzwyczajnymi zasługami.
Wszyscy doskonale wiemy jak długo trzeba naczekać się w kolejkach do lekarzy i aby "chorować trzeba być zdrowym"- niewątpliwie cierpliwym. Ja miałem przyjemność czekać w takiej kolejce z wyjątkową postacią.
Na początku grudnia 2017 r. byłem w gdańskim szpitalu. Wiedząc, że spędzę tam kilka godzin zabrałem ze sobą książkę polecaną przez znajomego. Nie zainteresowała mnie i niestety po kilku stronach zaniechałem czytania. Chowając ją do torby kątem oka zauważyłem starszego, mocno zgarbionego pana. Nie od razu rozpoznałem, że był to Andrzej Gwiazda. Solidarnościowiec, dla mnie niezwykle ważna postać, ale też bardzo barwna z uwagi na konflikt z Lechem Wałęsą. Przyznam się szczerze, że o Solidarności nie lubię pisać. Nie jest to "produkt" lokalny, a z dziejami Konarzyn nie ma kompletnie nic wspólnego. Jednak osobowość pana Andrzeja jest dla mnie bardzo ciekawa i to czego byłem świadkiem kilka minut po rozpoznaniu go wymaga mojego wpisu.
Aby dostać się do poradni należało zdobyć z automatu numer w kolejce. Bohater tego wpisu był 364 w kolejce, a wchodzący aktualnie numer to 188 (widoczne na załączonym poniżej zdjęciu). To oznacza, że pan Andrzej spędzi tu także kilka godzin. Szybko jednak wokół niego zrobił się szum. Zdawałem sobie sprawę, że wśród gdańszczan zapewne nie jest nowością widzieć znaną osobę. Szum rozgorzał. Myślałem, że po prostu żartują sobie lub pan Andrzej opowiada jakieś anegdoty. Niestety trwała tam słowna batalia polityczna. Nie ośmieliłem się w niej uczestniczyć. Widziałem jednak, że mój bohater wymagał ratunku. Czyżby był tu nielubiany? Zaszokowało mnie to, że tak zasłużoną osobę każdy potraktował jak pospolitego mieszkańca tego dużego miasta. Dodam, że Andrzej Gwiazda odznaczony jest najstarszym i najwyższym odznaczeniem państwowym jakim jest Order Orła Białego. Po sprzeczkach, których nie dało się niedosłyszeć pan Andrzej siada, a ja podszedłem porozmawiać chwilę i upamiętnić to wspólną fotografią. Po krótkim czasie podszedł młody mężczyzna i zamienił się z nim numerem. Z 364 na 300. Wówczas sobie uświadomiłem, że nie korzysta on z przywilejów jakie mu się należą. Przecież taka osoba spokojnie mogłaby wchodzić do lekarza bez kolejki. Tym bardziej, że widoczne są już na nim ślady mijającego czasu. Ja niestety nie mogłem się z nim zamienić ponieważ mimo jednej kolejki wchodziliśmy do innych lekarzy. Przypomniała mi się historia, którą opowiadał mi znajomy żołnierz WP. Otóż i on kiedyś czekał w kolejce, lecz był prawie na jej początku. Zaproponował, że wpuści (zamieni się na numery) na swoje miejsce staruszka z końca kolejki, na którego marynarce wisiał order Virtuti Militari. Staruszek (weteran wojenny) nie zgodził się mówiąc, że cierpliwie będzie czekać. Czy to skromność powoduje takie zachowanie panów z orderami? Może mądrość i dobre wychowanie...
Wszyscy doskonale wiemy jak długo trzeba naczekać się w kolejkach do lekarzy i aby "chorować trzeba być zdrowym"- niewątpliwie cierpliwym. Ja miałem przyjemność czekać w takiej kolejce z wyjątkową postacią.
Na początku grudnia 2017 r. byłem w gdańskim szpitalu. Wiedząc, że spędzę tam kilka godzin zabrałem ze sobą książkę polecaną przez znajomego. Nie zainteresowała mnie i niestety po kilku stronach zaniechałem czytania. Chowając ją do torby kątem oka zauważyłem starszego, mocno zgarbionego pana. Nie od razu rozpoznałem, że był to Andrzej Gwiazda. Solidarnościowiec, dla mnie niezwykle ważna postać, ale też bardzo barwna z uwagi na konflikt z Lechem Wałęsą. Przyznam się szczerze, że o Solidarności nie lubię pisać. Nie jest to "produkt" lokalny, a z dziejami Konarzyn nie ma kompletnie nic wspólnego. Jednak osobowość pana Andrzeja jest dla mnie bardzo ciekawa i to czego byłem świadkiem kilka minut po rozpoznaniu go wymaga mojego wpisu.
Aby dostać się do poradni należało zdobyć z automatu numer w kolejce. Bohater tego wpisu był 364 w kolejce, a wchodzący aktualnie numer to 188 (widoczne na załączonym poniżej zdjęciu). To oznacza, że pan Andrzej spędzi tu także kilka godzin. Szybko jednak wokół niego zrobił się szum. Zdawałem sobie sprawę, że wśród gdańszczan zapewne nie jest nowością widzieć znaną osobę. Szum rozgorzał. Myślałem, że po prostu żartują sobie lub pan Andrzej opowiada jakieś anegdoty. Niestety trwała tam słowna batalia polityczna. Nie ośmieliłem się w niej uczestniczyć. Widziałem jednak, że mój bohater wymagał ratunku. Czyżby był tu nielubiany? Zaszokowało mnie to, że tak zasłużoną osobę każdy potraktował jak pospolitego mieszkańca tego dużego miasta. Dodam, że Andrzej Gwiazda odznaczony jest najstarszym i najwyższym odznaczeniem państwowym jakim jest Order Orła Białego. Po sprzeczkach, których nie dało się niedosłyszeć pan Andrzej siada, a ja podszedłem porozmawiać chwilę i upamiętnić to wspólną fotografią. Po krótkim czasie podszedł młody mężczyzna i zamienił się z nim numerem. Z 364 na 300. Wówczas sobie uświadomiłem, że nie korzysta on z przywilejów jakie mu się należą. Przecież taka osoba spokojnie mogłaby wchodzić do lekarza bez kolejki. Tym bardziej, że widoczne są już na nim ślady mijającego czasu. Ja niestety nie mogłem się z nim zamienić ponieważ mimo jednej kolejki wchodziliśmy do innych lekarzy. Przypomniała mi się historia, którą opowiadał mi znajomy żołnierz WP. Otóż i on kiedyś czekał w kolejce, lecz był prawie na jej początku. Zaproponował, że wpuści (zamieni się na numery) na swoje miejsce staruszka z końca kolejki, na którego marynarce wisiał order Virtuti Militari. Staruszek (weteran wojenny) nie zgodził się mówiąc, że cierpliwie będzie czekać. Czy to skromność powoduje takie zachowanie panów z orderami? Może mądrość i dobre wychowanie...
Krzysztof Tyborski
ktyborski@wp.pl
Komentarze
Prześlij komentarz