Tragedia z 1935 roku

W 1935 r. na terenie podległym pod komisariat SG Konarzyny wydarzyła się tragedia. Z rąk kłusowników ginie Franciszek Tokarski strażnik graniczny placówki Kiełpin- Szosa. Na cmentarzu w Konarzynach znajduję się jego grób. Do niedawna  straszył swoim wyglądem, a pochylona ostro, ciężka płyta stwarzała zagrożenie. W 2016 r. zrodziła się myśl aby ten grób "ponaprawiać" więc w akcję zaangażowałem strażaków i myśliwych. Prac nie zdążyliśmy nawet rozpocząć ponieważ w tym samym czasie renowację rozpoczęli pracownicy zakładu kamieniarskiego na zlecenia prezesa kaszubskiej fundacji pana Zbigniewa Talewskiego. Cel nie wątpliwe zdawał się być szczytnym. Z całym szacunkiem gratulowałem inicjatywy ale nie wszystko poszło im tak jak powinno. Pan prezes mając do dyspozycji pokaźną (jak na takie prace) kwotę, przystąpił z rozmachem do prac. W ostatnim momencie udało mi się uratować główną tablicę od zgruzowania! To pamiątka, którą trzymam teraz w prywatnym archiwum. Dlaczego uratowanie tej tablicy było ważne? A no dlatego, że grób sam w sobie był pomnikiem! Gruzowanie takiej pamiątki jest dla mnie po prostu profanacją. Osoby śledzące wówczas te całe poczynania wiedzą, że z pomocą finansową koła łowieckiego i wkładem prac strażaków, chcieliśmy ten grób naprawić i wyczyścić. Zachowując pierwotną wersję pomnika z 1935 r. Nasz kosztorys zamykał się w kwocie 500 zł. Dlatego od początku byłem przeciwny tak kosztownej inicjatywie jaką podjęła się ta kaszubska fundacja. Na początku inicjator podawał, że koszt opiewa na kwotę 6.000 zł. Oczywiście środki te pochodziły z nadleśnictwa, leśnictw i innych źródeł. Z tego co wiem były to środki publiczne, co oznacza, że nikt z "własnej kieszeni" nie musiał wydawać. Po pewnym czasie, zaledwie kilku tygodni po uroczystości poświęcenia nagrobka inicjator podawał, że kwota wydana na renowację przekroczyła już poziom 10.000 zł. W konsekwencji już chyba nikt nie wie jak kosztowne było to przedsięwzięcie. Z szacunku do zmarłego daruję sobie opis w jakiej atmosferze przebiegała ta inicjatywa. Miała łączyć, a podzieliła!

Zdjęcie ciała zamordowanego Franciszka Tokarskiego pochodzi ze zbiorów Muzeum Historyczno- Etnograficznego w Chojnicach. Pozostałe zdjęcia są własnością autora.
Krzysztof Tyborski
ktyborski@wp.pl
  





Tragedia z 1935 roku (Konarzyny- nadgraniczna twierdza polskości. Krzysztof Tyborski. Andrzej Szutowicz)
W 1935 roku obsadę personalną Placówki Kiełpin Szosa stanowili: przodownik
Józef Rogala – kierownik placówki, Bolesław Kosiedowski – zastępca
kierownika oraz strażnicy: Marcin Hoły, Walenty Skibiński, Marian Guss i,
służący tu od niedawna, Franciszek Antoni Tokarski, który dwa miesiące
po przybyciu do Komisariatu Konarzyny 23 maja 1935 roku, podczas próby
zatrzymania kłusowników, został zamordowany.
Franciszek Antoni Tokarski (numer służbowy 1934) w opinii służbowej
komisarza SG J. Blizio z 13 kwietnia 1930 roku został scharakteryzowany
jako: Pilny, sumienny, taktowny, energiczny, godny zaufania, zdyscyplinowany.
Inteligentny, sprytny i zawsze na miejscu. Bardzo dobry do służby wywiadowczej,
może być kierownikiem placówki. Dobrze zbudowany pod każdym względem. Wad
nie posiada.
Pochodził z dawnego województwa łódzkiego, był synem Ignacego
i Julianny z domu Szulc. Urodził się 14 września 1900 roku w Głogowie
(gmina Piorunów, powiat Konin). Do siedmioletniej szkoły powszechnej
(ludowej) uczęszczał w Władysławówku Kaliskim, ukończył ją rok przed
rozpoczęciem pierwszej wojny światowej w 1913 roku. Wiadomo, że posiadał
medal pamiątkowy „Za Udział w Wojnie 1918-1921”. Służbę w Wojsku
Polskim pełnił od 3 marca 1920 roku do 6 grudnia 1922 roku jako strzelec
w Okręgowym Zakładzie Gospodarczym nr 4 w Łodzi. W czasie pobytu
w wojsku był od 1 kwietnia do 30 czerwca 1920 roku elewem szkoły podoficerskiej
przy 4. Dyonie Zapasowym Taborów w Łodzi. Dnia 1 września
1923 roku wstąpił do policji, tego dnia został przyjęty do szkoły dla posterunkowych
Policji Państwowej w Łodzi, gdzie przebywał do 15 października
1923 roku, następnie od 5 listopada 1924 roku do 31 stycznia 1925 roku
szkolił się w szkole policyjnej w Piotrkowie. W Policji Państwowej służył do
stycznia 1927 roku. Wskutek zmian organizacyjnych i redukcji etatów został
z policji zwolniony i stał się bezrobotnym. Mieszkał w Silniczce, w gminie
Maluszyn. W styczniu 1928 roku zwrócił się z prośbą do Wielkopolskiego
Inspektoratu Okręgowego Straży Celnej o przyjęcie do służby celnej.
Jego kandydaturę do Straży Celnej (Granicznej) rozpatrywała Komisja
Kwalifikacyjna, której przewodniczył komisarz Adolf Goldman. Po pozytywnej
weryfikacji z 15 lutego 1928 roku został przyjęty do Straży Celnej
w stopniu strażnika. Od 15 lutego 1928 roku przez pół roku Tokarski szkolił
się w ramach X kursu w Centralnej Szkole Straży Celnej (Granicznej)
w Górze Kalwarii. O tym, że w szkole tej panował wojskowy rygor, świadczy
fakt ukarania jego trzydniowym aresztem za nieporządek na sali. Karę potwierdza wpis dokonany przez komendanta Szkoły, Nikodema Sulika,
który już jako generał w bitwie o Monte Cassino dowodził 5 Kresową
Dywizją Piechoty. W czasie pobytu w Górze Kalwarii Tokarski zwrócił się
z prośbą o przeniesienie do Pomorskiego Okręgowego Inspektoratu Straży
Granicznej, co zostało rozpatrzone pozytywnie. Po ukończeniu szkolenia
16 lipca 1928 roku rozpoczął służbę w Inspektoracie Granicznym Gdynia,
następnie służył w placówce II linii Puck. Od 1maja 1929 roku został przeniesiony
do placówki SG I linii Gdynia, a od 5 czerwca 1929 roku trafił na
placówkę Egiertowo (koło Kartuz) i zgodnie z rozkazem został od dnia
10 czerwca 1929 roku czasowo przeniesiony do Inspektoratu Granicznego
w Tczewie. Do Placówki SG Egiertowo powrócił 1 lipca 1929 roku i tego
dnia został starszym strażnikiem. Jako blisko 30-letni mężczyzna był bardzo
wysportowany, co potwierdza zachowana karta egzaminacyjna z wychowania
fizycznego. W 1933 roku kariera Tokarskiego uległa dramatycznemu
załamaniu. W połowie 1933 roku został niesłusznie oskarżony o fałszowanie
wyników służbowych, dokumentów, niewłaściwe zachowanie się, niezachowanie
tajemnicy służbowej, arogancję wobec przełożonych. Za powyższe
został zawieszony w wykonywaniu obowiązków służbowych. Dopiero
Komisja Dyscyplinarna przy Inspektoracie Okręgowym Straży Granicznej
w dniu 7 marca 1935 roku uwolniła go od winy i przywróciła mu dobre imię.
Powrócił do służby w Placówce Kiełpin Szosa Komisariatu SG Konarzyny,
gdzie został zamordowany. Kierownik Inspektoratu Granicznego Chojnice
meldował swoim przełożonym 16 czerwca 1935 roku, że Tokarski dostał
z 12 m 20 śrutów 1 w serce, 6 w lewy płat płuc, 9 w lewe ramię i 4 w lewe udo.
Na temat zabójstwa Tokarskiego prasa spekulowała. „Gazeta Sępoleńska”
tak zrelacjonowała na gorąco sprawę15: W ubiegłym tygodniu kierownik placówki
Straży Granicznej w Kiełpinie pod Konarzynami podczas obchodu służbowego
napotkał na granicy trupa. W kałuży krwi leżał starszy strażnik graniczny
Tokarski z Kiełpina z straszną raną postrzałową w piersi. Kula ugodziła Tokarskiego
w samo serce. Śmierć nastąpiła natychmiast, pierwsze wiadomości mówiły o napadzie
kłusowników. Na miejsce wyjechały władze śledcze z panem starostą celem
wyświetlenia tej tajemniczej sprawy. Przypuszcza się, że mordu dokonano w czasie
przetrzymywania jednego osobnika zamierzającego przekroczyć granicę do Niemiec.
Śp. Tokarski zatrzymał go, żądając legitymacji. Osobnik sięgnął jakoby po dokumenty
do kieszeni i nagle wydobył błyskawicznie rewolwer, strzelając z bliska do
15 Tokarskiego, który padł na ziemię. W tej chwili jednak odruchowo strzelił z karabinu,
nie trafiając jednak swego napastnika, który zbiegł za granicę. Tokarski padł
na posterunku, zostawiając liczną rodzinę. Przypuszczenia zawarte w drugiej
części przytoczonej relacji okazały się błędne. Presja władz na wykrycie
sprawcy (sprawców) była ogromna, a dochodzenie nad wyraz intensywne.
Strażnicy z placówek oraz policjanci z Konarzyn sprawdzali wszystkie,
nawet najbardziej nierealne, podejrzenia, aż na ślad sprawców naprowadził
Tiborka z Jarant położonych przy drodze z Nierostowa do Upiłki. On to zajmował
się nielegalną produkcją flint (fuzji) z ram do rowerów. Tiborka zamknięty na
posterunku w Konarzynach wskazał odbiorców flint. W czasie rewizji w Nowej
Karczmie znaleziono w słomianym dachu strzelbę zabójcy. Wspomniana już
„Gazeta Sępoleńska” z 11 czerwca 1935 roku donosiła w swojej drugiej relacji
poświconej „sprawie Tokarskiego”: Mordercy śp. Tokarskiego ujęci. Ohydny
mord dokonany na osobie strażnika granicznego z Kiełpina pow. chojnicki wywołał
wielkie oburzenie wśród ludności powiatu. Tem bardziej, że kilka dni przedtem zamordowany
został śp. Lipiński z Brus. Oba morderstwa postawiły na nogi całą policję
powiatu. Po dłuższych poszukiwaniach natrafiono na ślad morderców. Których
aresztowano i osadzono w areszcie. Jest ich pięciu. Są to ludzie młodzi, zawodowo
trudniący się kłusownictwem. W toku śledztwa, które jeszcze trwa, całkowita ich
wina została udowodniona. Śledztwo wykazało, że krytycznego dnia śp. Tokarski stał w zagajniku na czatach w odległości ok. 300 m od granicy. W pewnem oddaleniu
5 kłusowników prowadziło nagonkę na leśną zwierzynę. Kłusownicy uzbrojeni
byli w broń myśliwską. Jeden z kłusowników natknął się na śp. Tokarskiego, który
oddał strzał na postrach. Zbiegli się dalsi kłusownicy, ze strony kłusowników padł
strzał do strażnika, który będąc już ranny, oddał drugi strzał, na co odpowiedział
jeden ze strażników, strzelając w serce strażnika. Całe zajście trwało zaledwie kilka
sekund. Strażnik Tokarski raniony śmiertelnie padł na ziemię. Kłusownicy zbiegli
przez nikogo nie widziani. Po latach, w 1983 roku, sprawa morderstwa starszego
strażnika Franciszka Tokarskiego została przypomniana w koszalińskich
„Zbliżeniach”, autor drukowanego tam kilkuczęściowego opracowania – reportażu
o Straży Granicznej, Władysław Stanisławski, bazując na relacjach
ustnych, przedstawił nieco inną wersję zdarzenia. Według niego, Tokarski
wracając ze służby, złapał „knejpka” – chłopaka od naganiania kłusownikom zwierzyny.
Kłusownicy ukryci w poszyciu leśnym nawoływali strażnika do zwolnienia
zatrzymanego. Za niewykonanie ich prośby został zastrzelony. Natomiast Konrad
Remerski w „Głos Kaszëb” zdarzenie to opisał zupełnie odmiennie16: Do
tragicznej sytuacji doszło nocą w lesie, kiedy strażnik zaniepokojony podejrzanymi
odgłosami zaskoczył kłusowników, kilku mężczyzn oprawiało zabitego jelenia.
Strażnik krzyknął: Ręce do góry! Jeden z kłusowników chwycił za broń i strzelił mu
w plecy. Strażnik poniósł śmierć na miejscu. Pogrzeb Franciszka Tokarskiego
odbył się w Konarzynach, spoczął na miejscowym cmentarzu parafialnym,
jego mogiła zachowała się do dnia dzisiejszego.
Wyrok sądu apelacyjnego w sprawie zabójstwa strażnika Tokarskiego
podała „Gazeta Sępoleńska”: Chojnice. Na terenie powiatu chojnickiego grasowała
banda kłusowników, która w maju br. zamordowała strażnika granicznego
śp. Tokarskiego z Kiełpin. Banda ta dobrze zorganizowana stała się postrachem
dla służby leśnej i straży granicznej. Doszło już do tego, że służba leśna obawiała
się obchodzić teren leśny nawet z bronią. W biały dzień strzelano do leśniczych,
a nawet podkradano się do zabudowań leśnych celem dokonywania morderczych
zamiarów. Banda kłusowników sterroryzowała służbę leśną, polowała w lasach
jak we własnych. Aż nadszedł tragiczny dzień 23 maja 1935 roku. W dniu tym
kłusownicy urządzili polowanie z nagonką w leśnictwie Kobylagóra. Kiedy jednego
z naganiaczy ujął strażnik graniczny Tokarski. Towarzysze postanowili go odbić.
Wywiązała się strzelanina. W czasie, której str. Tokarski padł ugodzony śmiertelnie
kulą kłusownika. Śp. Tokarski osierocił żonę z dzieckiem. Policji udało się ująć 5 osobników, którzy w toku śledztwa przyznali się do zamordowania strażnika
Tokarskiego. Udowodniono im jeszcze dwa usiłowane zamachy mordercze na strażnika
leśnego Stormana ze Starego Mostu. Zamachy te miały podłoże porachunków
osobistych. Sąd Okręgowy w Chojnicach wyrokiem z dnia 17 sierpnia br. skazał
oskarżonych J. B. i B. T. za zabójstwo strażnika Tokarskiego na karę śmierci przez
powieszenie i utratę praw obywatelskich na zawsze. Oskarżony S. skazany został na
5 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa leśniczego Stormana. Obrońcy skazanych
wnieśli odwołanie do sądu apelacyjnego, który sprawę ponownie rozpatrzył. Kara
śmierci oskarżonego B. została zniesiona i zamieniona na dożywotnie więzienie.
T. skazany został ponownie na karę śmierci. Co do reszty skazanych wyrok sądu
okręgowego utrzymany został w mocy. Obrona zamierza zgłosić kasację do tego
wyroku, wobec czego sprawa byłaby jeszcze raz rozpatrywana przez Sąd najwyższy.
Skazańcy przebywają w więzieniu chojnickiem. J. B., skazany na dożywotnie
więzienie liczy lat 23, zaś skazany na karę śmierci B. T. – również lat 2317.
Rozkaz Inspektoratu Straży Granicznej Chojnice o tragedii z 23 maja
1935 roku jest lakoniczny i suchy. Stwierdza tylko fakt śmiertelnego rażenia
strażnika i jego zgon. Jego akta osobowe znajdujące się w zasobach
Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie mają ostatnie wpisy z 1930 roku.
Jednym z nich jest krótka adnotacja o wyróżnieniu Franciszka Tokarskiego
dnia 25 maja 1930 roku nagrodą pieniężną, (zapewne za wykrycie przestępstwa
celnego). Niestety, o rodzinie Franciszka Tokarskiego nic więcej
powiedzieć nie można. Spoczął z dala od swoich rodzinnych stron. Kary
śmierci na sprawcach zabójstwa nie wykonano.

Orędownik na powiat nowotomyski 1935.08.24 R.16 Nr97



Komentarze

Popularne posty