Franciszek Golis

Franciszek Golis
(fot. z zasobów Andrzeja Szutowicza)
Franciszek Golis
Urodzony 15 września 1906 roku w Dobrzelinie (powiat Kutno) był synem Józefa i Bronisławy z domu Homka. Służbę wojskową odbył w latach 1927–1929 w 44 pułku strzelców kresowych w Równem, gdzie ukończył szkołę podoficerską. Do Straży Granicznej został przyjęty w 1929 roku i w stopniu strażnika rozpoczął pełnienie służby na Placówce Niwy, potem w Wierzchucinie (2 sierpnia 1930 roku), w Łąkie (30 listopada 1936 roku) i od 15 stycznia 1938 roku w Kiełpinie Szosie. Ukończył XIV kurs w CSSG (1930 roku) w Górze Kalwarii i kurs przygotowawczy dla przewodników psów w Rawie Ruskiej (1938 roku). W 1935 roku ożenił się z Joanną Franciszką Zielińską (1913–1992), córką Jakuba, gospodarza z Upiłki, która była znana ze swojej działalności społecznej, m.in. prowadziła zespół ludowy i przewodniczyła miejscowemu kołu rodzin strażniczych. Golis natomiast był aktywny jako instruktor w pracach Związku Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Borowym Młynie, Lipnicy i w Brzeźnie. Losy strażnika Golisa opisało kilku autorów, na przykład: Władysław Stanisławski, Benedykt Reszka, wspomina o nim także Gabriela Czernik. Pierwszą wątpliwością, jaka się pojawia przy omawianiu tej postaci, jest stopień służbowy strażnika SG – niemal powszechnie występuje on jako przodownik. Zapewne pomylono przewodnika psa z przodownikiem. Golis był przewodnikiem psa, na co wskazuje ukończenie przez niego w 1938 roku stosownego kursu. Na patrol 1 września wyszedł z psem, który towarzyszył my także w ucieczce do Brus. Co ciekawe, gdy Niemcy dotarli do Upiłki, szukali Golisa i psa. Drugi błąd popełniany w literaturze dotyczy funkcji, jaką miał pełnić, czyli dowódcy Placówki Kiełpin Szosa. Będąc przewodnikiem psa, nie mógł być dowódcą placówki. W sytuacji gdy inni strażnicy zgrupowani byli w jeden organiczny pododdział, Golis, przebywając w celach patrolowych z żołnierzami na placówce, był ich dowódcą, bo takie panowały zasady. N granicy patrolem żołnierzy ON dowodził strażnik SG. Istnieje także rozbieżność co do jego dalszych losów po opuszczeniu placówki. Według B. Reszki Golis wycofał się do Konarzyn, gdzie objął dowodzenie nad drużyną ON, jego zwierzchnikiem miał być komisarz Czesław Chludziński (były komendant Komisariatu SG Brzeźno). Niestety Chludziński w tym czasie bronił Węgierskiej Górki i nie mógł być w Konarzynach, tak jak i nie mogło tam być większych sił ON, które zajmowały już stanowiska w rejonie Swornegaci. W Kiełpinie Szosie był zapewne tylko wspomniany patrol z żołnierzami ON. Po krótkim pobycie w Brusach Golis otrzymał polecenie marszu na wschód. Tak rozpoczął wędrówkę przez Czersk ku Wiśle. W Czersku spotkał także strażników z innych placówek, z którymi 2 września 1939 roku dotarł do Świecia. Wisłę pokonał w nocy, przewieziony na drugi brzeg przez miejscowego rybaka. Mimo ciągłych bombardowań i zwiastunów nadchodzącej klęski zmierzał przez Toruń, Sochaczew, Grójec, Lublin do Rawy Ruskiej, gdzie mieściło się Centrum Szkolenia Straży Granicznej, w ramach którego zorganizowano Ośrodek Zapasowy Straży Granicznej. Golis dotarł tam wraz z innymi strażnikami, niestety ośrodek był już niemal opustoszały. Potem udał się do Lwowa, gdzie otrzymał przydział do pododdziału zaopatrzenia, trafił z nim do Tarnopola, potem pod Gródek Jagielloński i tu 23 września 1939 roku zakończył swój szlak bojowy. Franciszek Golis uniknął niewoli, ukrył się u brata w Łodzi. W marcu 1940 roku powrócił na Gochy, początkowo ukrywał się u leśniczego Stysa w leśniczówce Wieczywno, potem przeniósł się do żony będącej w Upiłce, tam zarejestrował się w urzędzie pracy i otrzymał przydział do gospodarstwa teścia. Następnie pracował przy drodze Brzeźno – Łąkie i przy obróbce kamieni koło Kramarzyn. Po inwazji Niemców na ZSRR wyjechał do Łodzi, tam wyrobił sobie nowe dokumenty, powrócił do Upiłki i ponownie pracował u teścia. Wstąpił do konspiracji, był łącznikiem w Gryfie Pomorskim, którego komórki organizacyjne zakładał w terenie. Ponoć przysięgę odebrał od niego sam „major Ryś”, czyli porucznik Józef Gierszewski. Ukrywał się w bunkrach w pobliżu Zgnitego Mostu oraz u rodziny za dawną polską granicą. Dnia 23 marca 1944 roku schwytany został przez niemiecką żandarmerię w lesie Zielonej Chociny (koło Parszczenicy), trafił do ośrodka Kornlage, potem do obozu pracy w Małych Chełmach, stamtąd został zabrany do gdańskiego Gestapo. Ostatecznie po przesłuchaniach, 19 maja 1944 roku uznano go za więźnia politycznego w KL Stuthoff (nr 34952). Od 25 stycznia 1945 roku uczestniczył w słynnym marszu ewakuacyjnym obozu, zwanym „marszem śmierci”. Dotarł, jak twierdził, do obozu przejściowego w miejscowości Gęś, choć według Krystiana Czapiewskiego były to Łęczyce w powiecie lęborskim. Ostatecznie doszedł do Wejherowa, w swojej relacji zacytowanej w książce Ich losy podał: wyzwolony zostałem przez Armię Radziecką. Benedykt Reszka kwestionuje to uwolnienie i sugeruje, że Golis prawdopodobnie uciekł z marszu, by w dniach 10–15 marca pojawić się w Upiłce. Jest to możliwe, gdyż ucieczki z kolumny więźniów były masowe. Jednak gdyby tak było, Franciszek Golis o swojej ucieczce na pewno by wspomniał. W datowanym na 14 kwietnia 1978 roku życiorysie napisał, że trafił do Wejherowa (gdzie byłem do wyzwolenia t.j. do 14.03.1945 roku). Teoretycznie mógł do 15 marca 1945 roku dotrzeć do Upiłki. Autor Ich losów podaje, że został tu zatrzymany przez NKWD i w kolumnie pognany z Borowego Młyna do Przechlewa i najprawdopodobniej miał się wyrwać swoim rosyjskim oprawcom, gdyż rzeczą niemożliwą byłoby, że w drodze Rosjanie go zwolnili. Nie można tego jednoznacznie rozstrzygnąć. Inną wersję można znaleźć w ostatniej książce tego autora Czas zła, według której strażnik Golis miał powrócić do Upiłki 15 lutego 1945 roku, po czym wstąpił do partyzantki i w skutek nieostrożności wpadł w ręce NKWD. Potem miało być tak jak w Ich losach (uciekł z konwoju do Przechlewa i do czerwca 1945 ukrywał się). Biografia Franciszka Golisa umieszczona w Czasie zła niemal całkowicie pomija gehennę, jakiej zaznał on od Niemców. Zastąpiono ją jedynie krótkimi wzmiankami. Ponieważ B. Reszka udokumentował uwolnienie Franciszka Golisa przez Armię Czerwoną, dlatego można przypuszczać, że po przeżyciach obozowych powracał do normalnego życia. Jest też możliwe, że Rosjanie zatrzymali go jako byłego strażnika granicznego i Gryfowca. Musiałoby to jednak nastąpić w wyniku donosu, gdyż Golisz Rosjanom nie był znany. Jeśli tak było, to nie uciekł im, tylko jako były więzień obozu koncentracyjnego mógł być uwolniony lub po prostu w ogóle nie był więźniem NKWD, co jest najbardziej prawdopodobne. W lipcu i sierpniu 1945 roku pracował społecznie jako rejestrator szkód wojennych w Borowym Młynie. Musiał się wyróżnić, gdyż za wykonaną pracę otrzymał dyplom od Urzędu Wojewódzkiego Pomorskiego w Bydgoszczy. 1 września 1945 roku został zatrudniony w wydziale finansowym starostwa powiatowego, a następnie w powiatowej Radzie Narodowej w Miastku. Pracował tam do przejścia na emeryturę 30 września 1971 roku. Od 1 czerwca 1950 roku do kwietnia 1951 roku był w grupie organizatorów Banku Polskiego w Miastku. Na emeryturze udzielał się społecznie głównie jako skarbnik, był także skarbnikiem w organizacji kombatanckiej. Mieszkał w Miastku. Zmarł 4 września 1983 roku, pochowano go na cmentarzu w Miastku. Jego żona Joanna i cała rodzina Zielińskich przez cały okres okupacji była szykanowana i inwigilowana przez służby niemieckie. Żonie groziła nawet deportacja do Generalnej Guberni. Inne rodziny urzędników i strażników granicznych miały mniej szczęścia – zostały wyłapane i wywiezione.

Na podstawie "Konarzyny. Nadgraniczna twierdza polskości". Krzysztof Tyborski, Andrzej Szutowicz

ktyborski@wp.pl

Zdjęcia Golisa z zasobów Krystiana Czapiewskiego





Poniższe zdjęcia w zbiorach Wiesławy Lamorskiej





Komentarze

Popularne posty