KONARZYNY. CIERNISTE OBLICZE WOJNY
Zapraszam na promocję książki "Konarzyny. Cierniste oblicze wojny", która odbędzie się 30 czerwca 2019 r. w sali GOK w Konarzynach o godz. 15.00.
Poniżej fragment recenzji.
Prof. dr hab. Wiesław Sieradzan
Kierownik
Zakładu Historii Nauki
Instytut
Historii i Archiwistyki
Uniwersytet
Mikołaja Kopernika
w Toruniu.
Recenzja
wydawnicza książki: K. Tyborski, K. Joachimczyk, A. Szutowicz,
KONARZYNY. CIERNISTE OBLICZE WOJNY
Książka przedstawiona do recenzji jest
owocem godnej podkreślenia fascynacji kilku autorów trudnymi, a nawet tragicznymi
czasami II wojny światowej na części terenów włączonych w 1939 r. do III Rzeszy
– gminą Konarzyny. Ten południowy obszar Kaszub stał się w okresie tej wojny i
po jej zakończeniu widownią terroru,
tragicznych wydarzeń, w znacznym stopniu niezrozumiałych dla
współczesnych Polaków i Niemców. Przez długi okres powojenny wydarzenia, które
tam właśnie miały miejsce pozostawały tylko w pamięci mieszkańców, często
skrywanej nie tylko przed obcymi, ale nawet przed własną rodziną. O
niezrozumieniu przebiegu i tragicznych skutków działań okupanta hitlerowskiego
na terenie Pomorza, świadczy relacja słynnej hrabiny Marion Donhöff, która
opublikowała po wojnie (1971) swoje wspomnienia z ucieczki z Prus Wschodnich
przed Armią Czerwoną zatytułowane Namen die keiner mehr nennt. Po pozostawieniu za sobą Prus Wschodnich
wkroczyła ona zimą 1945 r. na teren Pomorza Gdańskiego. Spotkało ją tu niezbyt
miłe przyjęcie przez miejscową ludność, która z niechęcią odnosiła się do
uciekinierów ze Wschodu. Znacznie lepiej przyjęto ich na Pomorzu, przed wojną
należącym do Rzeszy. Hrabina słabo się jednak orientowała, jak przebiegała na
co dzień okupacja na polskich Kaszubach, jak wiele ludność tego terytorium
wycierpiała od władz niemieckich, ilu członków rodzin kaszubskich straciło
życie w więzieniach, katowniach, obozach oraz, jak wielu mężczyzn musiało
walczyć w obcym mundurze. Odkrywanie tego tragicznego okresu nie było dla
autorów książki łatwe. Upływ czasu, odejście na zawsze świadków wydarzeń
wojennych wymagał od nich dużego wysiłku
i inwencji podczas kwerendy źródłowej. Pomimo ukazania się w ostatnim czasie
wielu książek przybliżających lokalną historię II wojny światowej na terenach
wcielonych do III Rzeszy lub po wojnie należących do Polski (np. Warmia,
Mazury, Pomorze Zachodnie), dużo kwestii czeka na swoich badaczy. Interesująca
autorów gmina ma już jedną pozycję pióra lokalnych regionalistów - Krzysztofa
Tyborskiego i Andrzeja Szutowicza (Konarzyny. Nadgraniczna twierdza
polskości, Gdynia 2017), w której po raz pierwszy problem wojny na tym
terytorium został poruszony, ale tylko w ograniczonym zakresie. W przypadku
książki przedstawionej do recenzji mamy do czynienia w pewien sposób z
rozwinięciem tematyki, w której przedstawiono ową „twierdzę” w czasie okupacji
hitlerowskiej i w okresie „wyzwolenia” przez armię sowiecką. Tego trudnego
zamysłu podjęło się kilku autorów, lokalnych pasjonatów dziejów małej Ojczyzny
- w tym przede wszystkim K. Tyborski, K. Joachimczyk, A. Szutowicz. Wspomagani
jeszcze przez grono innych osób przedstawili interesującą, miejscami
pasjonującą książkę, dzięki której można poznać dzieje Konarzyn i okolicznych
wsi w latach 1939-1945, w dużej mierze poprzez historie indywidualne
mieszkańców. Do niedawna tego rodzaju przekazy wspomnieniowe, jakie są w
znacznej części przedmiotem ocenianej książki, nie cieszyła się statusem
wartościowego źródła historycznego. Już studenci pierwszych lat studiów
historycznych wiedzą, że wspomnienia, a zwłaszcza relacje pisane po wielu
latach, niosą ze sobą z jednej strony interesujące fakty o przeżyciach
bohaterów, ale z drugiej strony odznaczają się pewnymi słabościami. Poza
oczywistymi mankamentami związanymi ze skutkami upływającego czasu na zakres i
głębię pamięci, podkreśla się znaczny stopień subiektywizmu tych relacji, które
nie zawsze można skonfrontować z innymi przekazami w ramach obowiązkowej
krytyki wewnętrznej. Przełom nastąpił pod koniec XX w. w ramach intensyfikacji
badań nad II wojną światową, w których
powszechnie zaczęto doceniać rolę tego typu źródeł w badaniach historycznych.
Wzrost zainteresowania pamięcią indywidualną i zbiorową z lat ostatniej wojny
światowej wynikał też z upływu czasu i chęcią podsumowywaniem życia przez
autorów relacji. Dodać jednak wypada, że związane to było i jest coraz bardziej
z rozwojem badań historycznych, w których ważną kwestią są właśnie owe
przeżycia, stanowiące niezmiernie ważną podstawę nie tylko do rekonstrukcji
poszczególnych wydarzeń, ale tak zwanej codzienności oraz świadomości grupowej
i indywidualnej.
Nie jest to jednak monografia czysto
lokalna, gdyż wojenne losy bohaterów książki – członków licznych rodzin
kaszubskich – zaprowadziły ich do Europy Zachodniej, Wschodniej, a nawet do
Ameryki. Niestety wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę za działalność w
tajnych organizacjach, za ukrywanie się przez służbą wojskową w Wehrmachcie czy
zmarli w niemieckich obozach pracy lub w radzieckich łagrach. Nie jest to też
praca naukowa, choć wiele fragmentów spełnia jej kryteria. W przeważającej
mierze można ją określić jako książkę popularno-naukową, w której autorzy
przedstawiają temat na podstawie zebranych przez siebie materiałów,
uzupełniając ją opracowaniami historycznymi opublikowanymi w tradycyjnej formie
książkowej lub internetowej. Dobór literatury historycznej można uznać za wystarczający,
może z pominięciem okresu 1945-1947/48 w odniesieniu do działań Armii
Radzieckiej na Pomorzu Gdańskim (monografia Mirosława Golona, Polityka radzieckich władz wojskowych i
policyjnych na Pomorzu Nadwiślańskim w latach 1945-1947, Toruń 2001 oraz inne). Pracę czyta się bardzo dobrze, jej lektura jest miejscami pasjonująca,
pomimo tego, że w dużej mierze zawiera ona materiał, który można, jak
wspomniano już wyżej, zakwalifikować jako biogramy mieszkańców Konarzyn i
okolic. Do walorów książki wypada również zaliczyć niezwykle cenny, w dużej
mierze pochodzący ze zbiorów prywatnych, materiał fotograficzny. (...)
Prof. dr hab. Wiesław Sieradzan
27 IV 2019 r.
Komentarze
Prześlij komentarz